Od kilku lat buduje się na świecie znajdujące się na zbiornikach wodnych elektrownie fotowoltaiczne. Jednak do tej pory żaden inwestor nie zrealizował takiego projektu na morzu.
Morska energetyka wiatrowa niesie wiele zalet. Po pierwsze instalacje offshore mają dostęp do silniejszych i bardziej stabilnych wiatrów, dzięki temu są w stanie pracować z większą mocą niż ich wersje naziemne. Dodatkowo nie zajmują powierzchni, która może zostać wykorzystana w inny sposób, np. do powstawania nieruchomości.
Duńskie konsorcjum złożone z sześciu firm oraz instytucji naukowych zamierza wybudować na morzu pływającą elektrownię fotowoltaiczną. Na świecie jest to pierwszy tego typu projekt. Jego główną rolą będzie przede wszystkim wykazanie, na ile opłacalny i efektywny jest taki sposób pozyskiwania energii.
Celem zespołu inwestorów, którzy podjęli się tego wyzwania jest sprawdzenie na ile opłacalne i korzystne jest połączenie fotowoltaiki i energetyki wiatrowej na morzu. Pomiędzy poszczególnymi wiatrakami na farmie offshore znajdują się duże przestrzenie. Nie generują one energii. Natomiast umieszczenie w nich fotowoltaiki pozwoli znacznie zwiększyć ilość mocy pozyskiwaną z każdego metra kwadratowego powierzchni.
Na początku ma przyjąć formę malutkiej farmy, zajmująca jedynie 30 metrów kwadratowych. Ale w ostatecznym kształcie instalacja ma osiągnąć nawet 2500 metrów kw. powierzchni, (wartość ta może zostać jeszcze zmieniona).
Wyzwaniem dla tego typu inwestycji są przede wszystkim wysokie fale oraz częste na Morzu Północnym sztormy. Cały proces budowy ma trwać 3 lata, a według początkowych założeń, koszt budowy farmy wyniesie około dwa miliony euro. Jeżeli cały proces tworzenia pierwszej na świecie morskiej farmy fotowoltaicznej okaże się dobrym pomysłem, moduły szybko wypełnią „luki” wielu obecnych farm wiatrowych.